niedziela, 30 czerwca 2013

Z dawnego humoru..... czyli żarty i savoir vivre w XIX wieku

  Zgodnie z obietnicą w poprzednim poście zamieszczam dawny humor, anegdotki oraz dobre rady z XIX wiecznego savoir vivre'u*.

Renoir. La promenada. 
Z dawnego humoru....:

- O! Cóż to? To teraz sam chodzisz już. Bez Antosi?
-Teraz nie chodzę już razem z Antosią.
- Zerwałeś z nią?
-Nie, tylko się z nią ożeniłem.

Z dawnego humoru..... Na balu:

- Powiedział mi, proszę mamy, że świat był pustynią, nim mnie poznał.
-No, to teraz już pojmuję, dlaczego tańczy jak wielbłąd.

- Może mi pan wyświadczyć z pewną grzeczność?
-Ależ jaką?
-Niech pan teraz zacznie mi deptać lewą nogę, bo prawą już ledwie czuję.

Zostając jeszcze w temacie balu przytoczę poprawną rozmowę, jaka powinna odbywać się w trakcie walca (według poradnika "Przewodnik zakochanych.....")

Kawaler zbliża się do panny siedzącej w towarzystwie swej matki i skłoniwszy się, mówi:

K. Czy mogę panią prosić do tego walczyka?
(panna z pytającem się spojrzeniem do matki)
P. Mamo?
M. Idź, córko! Jeżeli pan takłaskaw!....
(w tańcu)
K. Pani tańczysz jak baletnica!
P. Fe!
K. Czy pania razi to porównanie?
P. Nie! Ale mnie pan za bardzo przycisnął.
K. Och! Pardon!
(tańcza dalej)
K. Jak się pani bawi na dzisiejszym balu?
P. Dziękuje!Tańczę dosyć.
K. Nic dziwnego.
P. Dlaczego?
K. Zostawiam to własnej domyślności pani.
P. A! Zapewne zalety baletnicy, z którą łaskawie mnie porównał!...Fe!
K. Czyż znowu panią ścisnąłem?
P. Nie!
(kawaler ściska ją mocniej)
P. Ja doprawdy pasyami lubię walca! Słusznie pisze ktoś tam w swoich chansons
(nuci do taktu)
P. "Tańcząc walca hopsa! Z podobnym do mopsa!".
(tańczą dalej)

Tak przeprowadzona rozmowa gwarantowała sukces towarzyski i zdobycie uznania w oczach kawalera bądź panienki. A te młode damy, które nie miały szczęścia i powodzenia na balu mogły skorzystać z rad pewnego poradnika, który w  kryzysowych sytuacjach zalecał:

" Młoda osoba niedość często zapraszana do tańca nie powinna z tego powodu okazywać złego humoru; rozmawiając z zajęciem, z najbliżej przy sobie siedzącą sąsiadką, okaże, że nie zwraca uwagi na opuszczenie i zapomnienie.... zaś gospodynie domu powinny namawiać młodych ludzi, aby szli zapraszać do tańca panny, których powieszchowność nie jest dostateczną zachętą do angażowania".

Z dawnego humoru:

Maż: Wiesz o tem moja duszko, że król Salomon miał trzysta żon i siedemset nałożnic? I cóż ty na to?
Żona (wzdychając): Że ty byłbyś nędznym Salomonem.

- Cóż to - podobno żonia uciekła?
- E, gorzej - już wróciła!....

-Panny jeżeli płaczą w dzień ślubu, to zwykle nie nad swoim, ale przyszłego męża losem.

-Prosisz pan zatem o rękę mojej córki?
-Tak panie i mam pewne nadzieje....
-O ile mi się zdaje, nie posiadasz pan żadnego majątku?
-Tak panie, ale spodziewam się.
- Po kim jeśli wolno spytać?
-Po moim teściu łaskawy panie.

-Zdradzony mąż mści się na żonie. Zdradzona żona na rywalce swojej.

- Ileż ci mężczyźni muszą mieć pieniędzy, żeby módz zapłacić za nasze stroje, apartamenty, zabawy i inne przyjemności.
-Dlatego też najlepiej rozłożyć te wydatki odrazu na kilku.

Tak więc XIX wieczne zwyczaje i obyczaje są niezmiernie interesujące i warte poznania. To było życie naszych przodków, a oni również czasami musieli zmierzyć się  z podobnymi do dzisiejszych  problemów. I może kiedyś, za następne 100 lat mój potomek będzie z ciekawością poznawał "dawne" życie swojej praprabaci i  śmiał się z mody, pojmowania miłości oraz innych aspektów życia XXI wieku.
A na koniec zacytuje anonimowy wierszyk z XIX wieku (z przymrużeniem oczka):

Anonimowy wierszyk

Jakie drzewo takie wiórki,
jakie chmury, takie deszcze,
jakie matki, takie córki,
a zazwyczaj gorsze jeszcze...



*Źródła cytatów: Lisak A, Miłość, kobieta i małżeństwo w XIX wieku, Warszawa: Bellona 2009

piątek, 28 czerwca 2013

Miłość, kobieta i małżeństwo w XIX wieku


 Nawiązując do poprzedniej recenzji, wciąż pozostaję w XIX wieku. W dzisiejszym poście przedstawię jedną z moich ulubionych książek, a mianowicie "Miłość, kobieta i małżeństwo w XIX wieku" autorstwa Agnieszki Lisak (wydawnictwo Bellona). A dlaczego uwielbiam tą książkę? ponieważ: "portrety nie pachną, nie widać na nich kurzu, na przedmiotach ani śladu zniszczenia, to jest skutków upływającego czasu... I chyba najwyższa pora, by ściągnąć naszych przodków z portretów i piedestałów. Pozwolić czytelnikowi zajrzeć poza złote ramy obrazu, tak by mógł zobaczyć, to, co malarze za wszelką cenę starali się ukryć". Często oglądając stare fotografie przedstawiające kobiety ubrane w suknie z gorsetami i dżentelmenów z melonikami zastanawiam się nad ich życiem, obyczajami, uczuciami a przede wszystkim marzeniami. Patrząc w spojrzenie osób sprzed 100 lat, czuję przemijający czas oraz kruchość życia. To smutne, że czasami jedynym dowodem zaistniałego życia jest stara fotografia. 

 Powracając do książki, uważam, że ta pozycja w literaturze jest niezmiernie interesująca i warta poznania. Autorka w szczególny sposób zagłębia się w temat małżeństwa, miłości i pozycji kobiet w XIX wieku. Książka podzielona jest na rozdziały zawierające poszczególne zagadnienia, od pogoni za mężem do prostytucji i emancypacji kobiet.  I wszystko przekazane w przystępny sposób,wzbogacone o dużą ilość fotografii oraz ciekawostki, czasami okraszone żartami. Czytając tekst, miałam wrażenie przeniesienia się w czasie i "spojrzenia na życie  być może oczami moich przodków. 

Zauważyłam, że mimo ponad stu lat różnicy pewne aspekty są dziś nadal aktualne na przykład, niektóre kobiety pragną za wszelką cenę (zdrowia a nawet życia) podobać się mężczyznom. I choć mało która z pań, katuje ciało nosząc gorsety  to stosuje środki bardziej drastyczne niż kiedyś nasze pra prababcie (autorka w książce przytacza ćwiczenie popularne w XIX wieku o tym: "jak należy się tarzać przeciw otyłości brzucha").       

A teraz czas na kilka ciekawych przykładów o dbanie urody aby zawsze być piękną i młodą. Ideałem kobiecej urody była skóra gładka, biała i nie muśnięta opalenizną. Pewien poradnik radził, że w przypadku opalenizny należy nałożyć na twarz maślankę lub kwaśne mleko, ewentualnie z łyżeczką utartego chrzanu. Na pryszcze "Lekarz domowy miejski i wiejski" zalecał: "żab ziemnych dwie lub więcej w oliwie usmażyć i smarować".  A jakie walory kobiece były najbardziej pożądane przez panów? odpowiadając na pytanie stwierdzam, że w tej kwestii prawie nic nie uległo zmianie, bowiem mężczyźni cenili sobie gęste włosy, wąską talię i wydatną pierś: dama "gładka jak deska" nie uchodziła za powabną. 

Kobiety o skromnym biuście wykonywały najróżniejsze ćwiczenia, takie jak:
-ćwiczenia fizyczne
-oblewanie piersi "zupełnie zimą wodą"
-masaż w postaci delikatnych wstrząśnień, łagodnych ugniatań lub rozcierań
- pocieranie piersi rękawiczką skórzaną lub cienką flanelą
-przykładanie baniek
Czy dawało efekty? nie wiem ale współcześnie jest tyle irracjonalnych sposobów na powiększenie biustu, że te domowe zabiegi wydają się w miarę bezpieczne (masaż zawsze ujędrnia biust).

A ostatnie miejsce w rankingu zalet zajmowała elokwencja i inteligencja kobiet. A gdy nawet liczne sposoby i wymyślne ćwiczenia nie pomagały, można było poprosić o pomoc Najwyższego w postaci "Modlitwy Dziewicy"

                                                         Modlitwa dziewicy

Do Ciebie, panie, wnoszę moje modły.
Fałsz i obłuda serce me przebodły;
Z moich rówieśnic, ach ileż wkoło!
Wieluż matkami dałeś już być Panie!
Ja tylko czekam na twe zmiłowanie.
Bo chociaż chłopców dosyć jest na świecie,
Żaden się mnie nie oświadczył przecie!
Choć, który przyjdzie, przemówi, pochwali,
Wszyscy się jednak trzymają w oddali.
Serce me szarpią i dręczą tortury,
Czekam, wyglądam, czy przyjechał, który.
By spełnić Twoje Święte przykazanie.
Lecz opór ludzki dotychczas zwycięża.
Pragnę być żoną, ale nie mam męża!
A lata biegną. Ach Święta Babianno,
Może mnie wkrótce nazwą starą panną?
O wszyscy święci niechaj mnie ustrzegą
Od hańby takiej i sromu takiego!!!

Modlitwa kończy dzisiejszy post ale jutro zamierzam przytoczyć żarty, które bawiły naszych przodków i inne ciekawostki, zwłaszcza interesujące rady dla zakochanych.

piątek, 21 czerwca 2013

Fizjologia małżeństwa - Katechizm małżeński

    Po dłuższej przerwie powracam z pewnym, już dość mocno zapomnianym dziełem literackim, jakim jest "Fizjologia małżeńska" Honoriusza Balzaca. Honoriusz Balzac był francuskim powieściopisarzem, który obok Tołstoja i Dickensa stworzył niepowtarzalne dzieła europejskie. W czasie ostatniej wizyty w bibliotece przypadkiem lub nie przypadkiem natknęłam się na tą pozycję wśród innych książek, tak zwanych "nowości". Mój niezawodny instynkt, wybrał "Fizjologię małżeńską" spośród wielu innych pozycji kuszących nowymi, błyszczącymi okładkami i intrygującymi tytułami. Dopiero późnym wieczorem zaczęłam odkrywać  skarb dawnej, francuskiej  powieści. Słowa dedykacji autora do czytelnika są przedsmakiem do literackiej uczty: "Zwraca się twoją uwagę, czytelniku, na słowa (strona 57): Człowiek o wyższym umyśle, dla którego książka ta jest przeznaczona..., Czyż to nie znaczy po prostu: dla ciebie?".

  A o czym jest ta książka?o małżeństwie, a przede wszystkim o kobiecie, która od zawsze ma swoje tajemnice i sztuczki, o których mężczyzna nie ma pojęcia ale ma dużą chęć zgłębienia zakamarków duszy swojej ukochanej. Dlatego, przed samym wstępem, autor zamieścił ostrzeżenie: "DAMOM WSTĘP WZBRONIONY". A ja kierując się nienasyconą ciekawością postanowiłam poznać z perspektywy kobiety XXI wieku, kobietę z XIX wieku.

  Honoriusz Balzac na początku swojego dzieła zadał pewne, ponadczasowe pytanie: "Dlaczego jest tak mało szczęśliwych małżeństw"?. Sądzę, że to pytanie z gatunku pytań uniwersalnych, dotyczących zarówno wieku XIX, XX, XXI i tak dalej, bo zawsze będą małżeństwa szczęśliwe jak i pogrążone w smutku lub rozczarowaniu. Styl autora w doskonałym przekładzie Tadeusza Żeleńskiego (Boy) jest tak odmienny od współczesnego pisarstwa, że poczułam pewien rodzaj tęsknoty za pięknym słowem w obecnej literaturze. Który autor z tak dużym szacunkiem zwraca się do czytelnika i tworzy dzieło artystyczne ze słowa pisanego?. Balzac prowadzi polemikę z odbiorcą, zadając liczne pytania, które w rzeczywistości skłaniają do pewnych przemyśleń? i może wydawać się to zabawne ale z punktu bardzo dawnych zwyczajów i obyczajów pewne sprawy wymagały pogłębionej refleksji. A miłość i kobieta, to sprawy, które zawsze będą przedmiotem zgłębionych rozmyślań. 

 Autor szczegółowo poruszył własne rozważania w częściach poświęcających o  roztrząsaniach ogólnych, o środkach obrony wewnątrz i zewnątrz oraz wojnie domowej. Każda część składa się z rozmyślań, na przykład o higienie małżeńskiej, teorii łóżka, o kochanku, o wykształceniu lub miodowym miesiącu. Honoriusz Balzac porusza kwestie, które dotyczą nawet ustrzeżenia się od potencjalnego "gacha", który nota bene często jest "przyjacielem domu", diety małżonki (o zgrozo, kobieta musiała jeść tylko białe mięso i korzystać z letniej kąpieli), umeblowaniem domu i zachowaniem żony, która potencjalnie dąży do zachwiania równowagi w małżeństwie. A przede wszystkim książką składa się z licznych, niezwykłych aforyzmów, tak zwanych "dobrych" rad oraz anegdotach z dawnej Francji. I napiszę szczerze, że to dzieło literackie w dużej mierze może równać się współczesnym poradnikom, które w większości przypominają zapiski z pamiętnika nastolatki. 

A w dzisiejszym poście (dla Honoriusza Balzaca przeznaczę więcej postów) zamieszczam "Katechizm Małżeński" ku pamięci wszystkim szczęśliwym  lub nieszczęśliwym małżeństwom oraz wszelakim związkom partnerskim opartym na miłości albo nienawiści (bo też takie mają miejsce):


KATECHIZM MAŁŻEŃSKI

XXVII

Małżeństwo jest umiejętnością.

XXVIII

Mężczyzna nie powinien się żenić, jeżeli nie zna anatomii i nie sekcjonował przynajmniej jednych zwłok kobiecych.

XXIX

Pierwsza noc małżeństwa stanowi o jego losie.

XXX
Kobietę, której odjęto wolną wolę pozbawiono możności i zasługi poświęcenia się.

XXXI 

W miłości - nie mówiąc nawet o jej stronie duchowej - kobieta jest jak instrument muzyczny, który odsłania swoje tajniki tylko temu, kto umie biegle nim władać

XXXII

Nawet tam. gdzie nie ma instynktownej odrazy, istnieje w duszy kobiety jakieś uczucie, które prędzej czy później odepchnie ją od rozkoszy nie płynącej z serca.

XXXIII

Własny interes męża, zarówno jak jego punkt honoru, nie powinny mu pozwolić na żadną pieszczotę, zanim potrafi obudzić w żonie jej pragnienie

XXXIV

Rozkosz w miłości wypływa ze skojarzenia uczucia i zmysłów: stąd można śmiało twierdzić, iż upojenie miłosne jest niejako ucieleśnioną ideą.

XXXV

Idee kombinują się w nieskończoność, to samo zatem winno być rozkoszą.

XXXVI

Jak nie ma na drzewie dwóch listków zupełnie do siebie podobnych, tak samo w życiu ludzkim nie ma dwóch jednakowych chwil rozkoszy.

XXXVII

Skoro jeden moment rozkoszny różny jest od drugiego, mężczyzna może być zawsze szczęśliwy z jedną i ta samą kobietą.

XXXVIII

Odczuć subtelnie każdy odcień rozkoszy, umieć go rozwinąć, dać mu nowy styl i oryginalny wyraz - oto geniusz mężczyzny w małżeństwie.

XXXIX

Między dwiema istotami, których nie łączy miłość, sztuka ta jest rozpustą; ale pieszczoty zrodzone z miłości nigdy nie są wyuzdaniem.

XL

Najczystsza kobieta może być zarazem najwrażliwszą w rozkoszy.

XLI

Najcnotliwsza kobieta może być bezświadomie nieskromną.

XLII

W chwili gdy rozkosz łączy ze sobą dwoje istot, zasypiają wszystkie konwencje. Sytuacja ta kryje w sobie zdradzieckie rafy, o które rozbił się niejeden statek małżeński. Biada mężowi, który choć raz jeden zapomni, że istnieje wstydliwość, niezależna od zewnętrznych osłon. Miłość małżeńska musi umieć w porę oczy otwierać i zamykać.

XLIII

Nie częstość lub gwałtowność uderzeń jest siłą, lecz celność.

XLIV

Umieć pragnienie obudzić, podsycić, rozwinąć, spotęgować, podrażnić i zaspokoić - oto cały poemat.

XLV

Skala rozkoszy postępuje od dystychu do strofy, od strofy do sonetu, od sonetu do ballady, od ballady do ody, od ody do kantaty, od kantaty do dytyrambu. Mąż, który zaczyna od dytyramby, jest osłem.

XLVI

Każda noc powinna mieć swoje menu.

XLVII

W małżeństwie powinno się walczyć bezustannie przeciw potworowi, który pożera wszystko: przyzwyczajeniu.

XLVIII

Kto nie potrafi wyczuć różnicy dwóch po sobie następujących nocy rozkoszy, ten ożenił się zbyt wcześnie.

XLIX

Być kochankiem łatwiej jest niż być mężem, tak samo jak trudniej jest być zawsze zajmującym w rozmowie niż powiedzieć od czasu do czasu coś miłego.

L

Mężowi nie wolno pierwszemu zasypiać ani ostatniemu się budzić.

LI

Mężczyzna, który przestępuje próg gotowalni swojej żony, jest albo filozofem, albo głupcem.

LII

Mąż będący chodzącą doskonałością jest człowiekiem zgubionym.

LIII 

Kobieta zamężna jest niewolnicą, którą trzeba umieć posadzić na tronie.

LIV

Mężczyzna wówczas dopiero może się chlubić, iż zna swoją żonę i że potrafi dać jej szczęście, jeżeli widzi ją często u swoich kolan.

  

Czyż nie są to piękne i mądre słowa?.
   

środa, 12 czerwca 2013

Sztuka na co dzień


 Sztuka najczęściej kojarzy się z muzeami, wielkimi wystawami oraz dziełami artystycznymi, które  wpisały się w historię sztuki. Wiele osób nie ma chęci lub nie widzi w możliwości aby poznać i zaprzyjaźnić się  ze sztuką artystyczną. I dlatego chcę stworzyć blog, który będzie miejscem spotkania się różnych dziedzin sztuki, nie tylko malarstwa. Chciałabym zamieszać recenzję książek i polecać miejsca oraz wydarzenia, warte poznania.
  Zamierzam, stworzyć kategorię promującą historię sztuki, bowiem, często inspiracja powstaje z dzieł już stworzonych. A zawsze warto znać mistrzów oddziałujących na sztukę przez wieki i poznać z "innej" strony wielkie dzieła. Historia sztuki jest fascynująca i zawsze warto wzbogacić własną wiedzę. Mam nadzieję, że mój blog stanie się interesującym miejscem, udowadniającym, że z kulturą i sztuką można się zaprzyjaźnić.